Park Miejski Solidarności |
Dawni działacze tyskiej Solidarności
zawnioskowali o nadanie nazwy „Park Solidarności” terenowi za
tyskim magistratem, pomiędzy al. Niepodległości a ul. Edukacji. Na
Komisji Inicjatyw Lokalnych i Ładu Przestrzennego tyskiej rady
miasta po burzliwej dyskusji zaopiniowano pozytywnie ich projekt.
Coś
musiało się jednak wydarzyć, bo trzy dni później na sesji radny
reprezentujący pro prezydencki Klub Inicjatywa Tyska zaproponował
wersję „kompromisową”. Pierwotny projekt środowiska
solidarnościowego popierany przez radnych Prawa i Sprawiedliwości i
Klub Tychy Naszą Małą Ojczyzną przepadł stosunkiem głosów 12
do 13. Następnie poprawką do innej uchwały przegłosowano nazwę
zmodyfikowaną: „Park Miejski Solidarności”. Jest oczywistym, że
w Tychach rządząca większość KIT i PO nie poprze projektu spoza
swojego środowiska. Logiczny argument po co dodawać przymiotnik
„miejski” skoro wszystkie parki w Tychach są miejskie, a nie
wiejskie, bo Tychy to miasto, nie przekonał rządzących. Dla
niektórych być może to nieistotny niuans, za to dla działaczy „S”
jednak pewne wypaczenie pomysłu, dlatego po takim obrocie sprawy
niektórzy oburzeni opuścili salę obrad.
Faktem jest, że teren przez długie
lata funkcjonował jako park przy urzędzie („Prezydium”- dla starszych mieszkańców, określenie od Prezydium Miejskiej Rady Narodowej - przed 1990 r.), a
najczęściej jest określany jako po prostu park miejski. W połowie
lat 90. rejon zaczął być także łączony z tzw. „żyrafą”-
pomnikiem „Walki i Pracy” z czasów komunistycznych, stojącym na
placu w centrum tegoż parku. Tak na pewno kojarzył się dziennikarzom
krakowskiej komercyjnej stacji radiowej, która bodaj w 1996 roku
zorganizowała w tym miejscu swoją imprezę pt. „Inwazja Mocy”.
To była naprawdę moc, która zawładnęła umysłami. Tysiące
oszołomionych tyszan młodych i starszych, ale i ludzi przyjezdnych
biegało po mieście nasłuchując jednocześnie w radio wskazówek,
gdzie może być ukryte 5 tys. zł. Skuteczny tropiciel otrzymywał
później oficjalnie wspomnianą kwotę na scenie, właśnie pod
„żyrafą”, a później odbywał się wielki koncert zaproszonych zespołów.
Jak pamiętam imprezę powtórzono w kolejnych latach jeszcze dwa
razy. Zwierzęca nazwa zafunkcjonowała dzięki temu na dobre w
świadomości mieszkańców Tychów, ale ostatnio na portalu
społecznościowym pojawiały się naciągane przeinaczenia, że mamy „park pod żyrafą” i tak ma pozostać. Wg mnie jest co najwyżej "plac pod żyrafą". Internetowa dyskusja zwolenników i przeciwników nadania nazwy "Park Solidarności" była ostra, przy czym u jednej ze stron sporu wyraźne ujawniły się braki w wiedzy na temat najnowszej historii naszego kraju i roli ruchu Solidarności. Cóż, dziś żniwo zbiera system edukacyjny III RP.
Teraz coś o samym pomniku.
Został odsłonięty w 1975 roku z okazji XXX-lecia Polski Ludowej i jednocześnie rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Autor monumentu tłumaczył już w III RP, że w zamyśle dzieło miało symbolizować integrujące się dwie społeczności – rdzennych Ślązaków i ludność napływową. W bryle zaznaczone są sylwetki młodych ludzi przybyłych do Tychów, aby założyć tu dom i rodzinę. Jedna z postaci dzierży sztandar...
Został odsłonięty w 1975 roku z okazji XXX-lecia Polski Ludowej i jednocześnie rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Autor monumentu tłumaczył już w III RP, że w zamyśle dzieło miało symbolizować integrujące się dwie społeczności – rdzennych Ślązaków i ludność napływową. W bryle zaznaczone są sylwetki młodych ludzi przybyłych do Tychów, aby założyć tu dom i rodzinę. Jedna z postaci dzierży sztandar...
Przez lata komuniści składali pod
pomnikiem kwiaty z okazji 1 Maja, 22Lipca, czy rocznicy Rewolucji Październikowej. Na placu odbywały się partyjne
wiece. Dobrze pamiętam jak zrobiłem kiedyś unik jako uczeń szkoły
ZEG i nie stawiłem się w roli wypełniacza. Zostało to odnotowane
i były później kłopoty.
Na początku lat 90-tych pojawiały się
pomysły, żeby pomnik zburzyć, gdyż stanowi relikt komuny i na
placu wybudować dużą muszlę koncertową. Nic z tego nie wyszło.
A propos na szczycie pomnika usadowiony
został PRL-owski orzeł bez korony. Trwa tak do dzisiaj, ale kto by
zwracał na to uwagę. Liczne imprezy na placu wspomagane piwem z
plastikowych kubków na pewno zniwelują ewentualny absmak u co
bardziej wrażliwych.