23 lutego 2018

Solidarność w miejskim parku

Park Miejski Solidarności
Dawni działacze tyskiej Solidarności zawnioskowali o nadanie nazwy „Park Solidarności” terenowi za tyskim magistratem, pomiędzy al. Niepodległości a ul. Edukacji. Na Komisji Inicjatyw Lokalnych i Ładu Przestrzennego tyskiej rady miasta po burzliwej dyskusji zaopiniowano pozytywnie ich projekt. 
Coś musiało się jednak wydarzyć, bo trzy dni później na sesji radny reprezentujący pro prezydencki Klub Inicjatywa Tyska zaproponował wersję „kompromisową”. Pierwotny projekt środowiska solidarnościowego popierany przez radnych Prawa i Sprawiedliwości i Klub Tychy Naszą Małą Ojczyzną przepadł stosunkiem głosów 12 do 13. Następnie poprawką do innej uchwały przegłosowano nazwę zmodyfikowaną: „Park Miejski Solidarności”. Jest oczywistym, że w Tychach rządząca większość KIT i PO nie poprze projektu spoza swojego środowiska. Logiczny argument po co dodawać przymiotnik „miejski” skoro wszystkie parki w Tychach są miejskie, a nie wiejskie, bo Tychy to miasto, nie przekonał rządzących. Dla niektórych być może to nieistotny niuans, za to dla działaczy „S” jednak pewne wypaczenie pomysłu, dlatego po takim obrocie sprawy niektórzy oburzeni opuścili salę obrad.

Faktem jest, że teren przez długie lata funkcjonował jako park przy urzędzie („Prezydium”- dla starszych mieszkańców, określenie od Prezydium Miejskiej Rady Narodowej - przed 1990 r.), a najczęściej jest określany jako po prostu park miejski. W połowie lat 90. rejon zaczął być także łączony z tzw. „żyrafą”- pomnikiem „Walki i Pracy” z czasów komunistycznych, stojącym na placu w centrum tegoż parku. Tak na pewno kojarzył się dziennikarzom krakowskiej komercyjnej stacji radiowej, która bodaj w 1996 roku zorganizowała w tym miejscu swoją imprezę pt. „Inwazja Mocy”. To była naprawdę moc, która zawładnęła umysłami. Tysiące oszołomionych tyszan młodych i starszych, ale i ludzi przyjezdnych biegało po mieście nasłuchując jednocześnie w radio wskazówek, gdzie może być ukryte 5 tys. zł. Skuteczny tropiciel otrzymywał później oficjalnie wspomnianą kwotę na scenie, właśnie pod „żyrafą”, a później odbywał się wielki koncert zaproszonych zespołów. Jak pamiętam imprezę powtórzono w kolejnych latach jeszcze dwa razy. Zwierzęca nazwa zafunkcjonowała dzięki temu na dobre w świadomości mieszkańców Tychów, ale ostatnio na portalu społecznościowym pojawiały się naciągane przeinaczenia, że mamy „park pod żyrafą” i tak ma pozostać. Wg mnie jest co najwyżej "plac pod żyrafą". Internetowa dyskusja zwolenników i przeciwników nadania nazwy "Park Solidarności" była ostra, przy czym u jednej ze stron sporu wyraźne ujawniły się braki w wiedzy na temat najnowszej historii naszego kraju i roli ruchu Solidarności. Cóż, dziś żniwo zbiera system edukacyjny III RP. 
Teraz coś o samym pomniku.
Został odsłonięty w 1975 roku z okazji XXX-lecia Polski Ludowej i jednocześnie rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Autor monumentu tłumaczył już w III RP, że w zamyśle dzieło miało symbolizować integrujące się dwie społeczności – rdzennych Ślązaków i ludność napływową. W bryle zaznaczone są sylwetki młodych ludzi przybyłych do Tychów, aby założyć tu dom i rodzinę. Jedna z postaci dzierży sztandar...
Przez lata komuniści składali pod pomnikiem kwiaty z okazji 1 Maja, 22Lipca, czy rocznicy Rewolucji Październikowej. Na placu odbywały się partyjne wiece. Dobrze pamiętam jak zrobiłem kiedyś unik jako uczeń szkoły ZEG i nie stawiłem się w roli wypełniacza. Zostało to odnotowane i były później kłopoty.
Na początku lat 90-tych pojawiały się pomysły, żeby pomnik zburzyć, gdyż stanowi relikt komuny i na placu wybudować dużą muszlę koncertową. Nic z tego nie wyszło.
A propos na szczycie pomnika usadowiony został PRL-owski orzeł bez korony. Trwa tak do dzisiaj, ale kto by zwracał na to uwagę. Liczne imprezy na placu wspomagane piwem z plastikowych kubków na pewno zniwelują ewentualny absmak u co bardziej wrażliwych.